Tam, gdzie zesłał cię los, na dźwięk słowa Narew, ludzie o nieufnych
oczach pytają, czy wiesz, gdzie leży Jedwabne, czy daleko stamtąd
do twojej rzeki. Coś tam słyszeli, coś czytali, szczątkowa to i kaleka
wiedza. Bo daleko i blisko zarazem. I tak by nie zrozumieli. Od twojego
dzieciństwa, białego nadbrzeżnego piasku oraz odciśniętych w nim
dziecięcych stóp, odgradzają konstrukcje ze szkła i aluminium, oddziela
zawiłość historii, spazm rozpędzonych aut i pisk wyścigu szczurów.
Nie wstydź się, że mając do wyboru tyle sprawdzonych wydeptanych
szlaków, wolisz kroczyć po własnych niedoskonałych śladach. Nie pozwól,
by odebrano ci aksamitność materii, skrywanej za żywopłotem powiek.
Nawet jeśli przeszłość boli, czas psim językiem wyliże rany. Ale ona
nie boli, coraz częściej układa się na poduszce obok. A gdy dostrzega,
że to teraźniejszość jest bolesna, przytula cię do siebie.
Noc nakłada koszulę, wiąże szalik w grochy. Duch gasnących świateł
szuka dla siebie miejsca w uśpieniu drzew. Ich przymknięte powieki
też potrzebują odpoczynku od ludzi i ptaków. Drżeniem odpowiadają
na każdy przechwycony dźwięk, na głosy z dalekiego niebytu,
słowa w językach nie do końca zrozumiałych. Bezruchem reagują
na milczenie przydrożnych kamieni. Poddają się sennemu nurtowi,
jak patyki, które mały chłopiec wrzucał kiedyś do Narwi,
by móc choć przez chwilę pozazdrościć im szczęśliwego poddaństwa.
Patyki, które ty wrzucałeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz