W twoich dłoniach milczących moje nie zamilkły,
bezgłośnymi szeptami pulsują w ukryciu.
Czasem głos im się łamie w wyznaniach niewinnych,
czasem drżą, oczekując na życie po życiu.
W twoich dłoniach lękliwość spłoszonych gołębi,
w moich kuszące ziarnem ciche obietnice.
Oswajam cię z bliskością satynowej głębi,
świadomy trzepotania zalęknionych skrzydeł.
W twoich dłoniach kamienie w niewoli bezruchu.
Podnoszę je raz setny, nasycam nadzieją,
że przestaną być wreszcie bezduszne i głuche,
I odsłonią przede mną to, co w sobie kryją.
Chciałbym światłem księżyca zbudzić kolec róży,
żeby kropla czerwona żyła jak najdłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz