Pod stopą liście i żołędzie,
przede mną przyszłość mgłą spowita.
Ile mnie jest? Ile mnie będzie?
Ile mnie było? Nie śmiem pytać.
Bezlistne drzewa liżą rany,
spłukane życiodajnym deszczem.
W trawie słonecznią się kasztany,
ja się słonecznię. Coś tam jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz