środa, 18 maja 2022

To wciąż Praga


 

na skórze praskich ulic wybrzusza się przeszłość

zaczepiona skrzydłami o dachy

przenika kurzem w nasłonecznione prześwity strychów


na parapetach rozpychają się gołębie

spływają stadami w świat bezzębnych parkanów

i niezaleczonych ścian dotkniętych szkorbutem


w warszawskich zaklętych rewirach

dopala się wątłe echo trzepakowych pokoleń

tlą się ukwiecone kapliczki

z nieśmiertelnymi płomykami nadziei


na ulicy Stalowej podwórka niby wciąż te same

tylko nie ma już bującego nad głowami nietoperza

gromadka dzieci nie podążą za czarodziejem

ożywiającym gazowe latarnie

z okien zniknęły słoje z malinami zwieńczone białą koroną cukru

z okiennych poduszek wycofały się stare kobiety


na Środkowej pod numerem dziewiątym

stuletni drewniany dom modli się o szybką i bezbolesną śmierć

na którą my najbliższa jego rodzina

i przeciwnicy architektonicznej eutanazji

nigdy się nie zgodzimy


w zmurszałych praskich murach

z długiego snu wybudzają się zasuszone ziarna

świeżymi pędami kiełkuje kawiarniana muzyka

poezja zachłannie oddycha prawobrzeżnym powietrzem

przechowywanym jak relikwia

dla kolejnych pokoleń


Brak komentarzy: