przeszłość powróciła przewracając po drodze nocną lampkę.
ukryta w tapczanie, zapakowana w kartonowe pudełko. tamte
dawne zimy były srogie, pudełka po butach bardziej pojemne,
potrafiły przechować wiele wyblakłych lat, miesiący, dni, nocy…
wyłoniła się spod warstwy kurzu. nie jej szukałeś, tylko starej
wędki. pozornie bez sensu, bo już od dawna nie wędkujesz,
i teraz wdzięczny jesteś losowi, że zaciągnął cię tam, skąd zapach
perfumowanej papeterii dawno się ulotnił. nikogo już nie wabił.
powróciła dzieciństwem w wymiarze czarno białym, młodością
w kolorze sepii, starą sznurowaną futbolówką, pompką do roweru,
negatywami i slajdami, nieprzydatną już lutownicą. powróciły z nią
azjatycko czarne włosy, południowy wiatr, i jeszcze ten skuter,
pozwalający śnić bajkę o współczesnym Sindbadzie, a na tylnym
siedzeniu ona, otulona mgłą tysiąc pierwszej nocy. tak, właśnie ona.
rzeczywiście kiedyś istniała. istnieje. istnieć będzie. teraz już wiesz,
odkryłeś tę prawdę na nowo. klisza ORWO odbarwia twarz,
ale nie potrafi tak do końca wybarwić niebieskich aż do bólu
źrenic. rozrusznik, który ci wszczepili nie ma tu nic do rzeczy.
zadziwiła się kaleka i stetryczała pamięć. zbławatniały odwykłe
od uśmiechu oczy. zadumało przebudzone zadumanie.
ileż to klocków i układanek potrafi przechować stary tapczan.
ile tłumionych szeptów i krzyku, potu po miłosnych uniesieniach,
łez wyjałowinych z soli i wilgoci, drucików, śrubek i nakrętek
nagromadzonych w metalowych pudełkach. ile życia, niespełnionych
wyroków śmierci, ile zmurszałego zmartwychwstania.
wędki nie udało się odnaleźć. stary tapczan, podobnie jak ludzka
pamięć, nie ze wszystkim sobie radzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz