Czy jest gdzieś niebo,
to obiecywane?
Dziś widzę tylko
zdruzgotane ściany.
Kalekie requiem,
kilka nut zaledwie.
Czy Bóg je słyszy?
Dziś nikt
tego nie wie.
Czy jest gdzieś niebo,
to obiecywane?
Dziś widzę tylko
zdruzgotane ściany.
Kalekie requiem,
kilka nut zaledwie.
Czy Bóg je słyszy?
Dziś nikt
tego nie wie.
O czym rozmyślam? To skromne marzenie,
żeby gdy przyjdzie z bombami się mierzyć
ktoś zadbał o to aby moje ciało
spoczęło w grobie, w którym matka leży.
Chciałbym, lecz tego nikt dziś nie obieca,
więc o czym innym myślę teraz stale,
by krzyż stepowy nie był bezimienny
i żebyś kiedyś mogła mnie odnaleźć.
rano poranna kawa
łąbędzie na spacerze
wieczorem sen spokojny
w pościeli czystej
świeżej
maleńki skarb w łóżeczku
wsłuchany w prawdy bajek
w to wszystko co dla dziecka
wiecznością się wydaje
co mogłoby być szczęściem
na które tak czekamy
gdyby nie dłoń w powietrzu
z ostrymi pazurami
dzień ponury
lutowy
nijaki
ni to śnieg
ni to deszcz
ni to rosa
ten dzwoneczek
za oknem
to kos
niecierpliwy
i za to go kocham
najpierw
zanucę siebie
z nadzieją
że słyszysz
drżenie warg
tu wystarczy
zawsze wystarczało
potem
w noc się zapatrzę
i przeczytam
ciszę
litera po literze
a jest ich
niemało
te tory nie prowadziły do nieba
nie prowadziły też do piekła
choć łączyły jedno i drugie
nie pomachałeś jej
gdy odjeżdżała bez słowa
nie tak łatwo było
odnaleźć własną rękę
i zrozumieć że to nie ziemia
przyspiesza swoje obroty
tylko stalowe koła
zanik obrazu
zanik słuchu
zanik ręki
zanik słów
zanik wszystkiego