piątek, 23 lutego 2024

Ptaki we mgle

 nie jesteś snem to nie tak

raczej niedokończonym wierszem

który wita mnie każdego dnia

na poduszce obok


nie jesteś mgłą

podświetlonym obłokiem też jeszcze nie

światłocieniem pewnie 

skraplającą się nutami

muzyką deszczowych okien


nie jesteś

co najwyżej pajęczyną

oplatasz włosy

moją nagość

bezsenność


wmawiam to sobie akurat teraz

choć tak naprawdę

zawsze nią byłaś






Kosmita się dziwi

 

ten przytulony do latarni to ja

miała być brzoza ale nie było jej w pobliżu

nie było kasztanów ani topoli

byli tylko ludzie omijający mnie w pośpiechu

dalecy od myśli o przytulaniu

nawet od zwykłej rozmowy

od spojrzeń które mogłyby cokolwiek znaczyć


latarnia też nie gazowa

światło które miało płynąć po kocich łbach

wsiąka w bury asfalt


wszystko bez sensu


***


kosmita się dziwi

powiększa obraz gęsty od owadów i pikseli

pośpiesznie szuka algorytmu

na człowieka opartego o latarnię

przekazuje dane do bazy

podkreśla że wieczór to majowy

co zapewne ma tu znaczenie

czy dusza chora czy zdrowa nie wiadomo

odnośnik odsyła go do efektu

upojenia wysokoprocentową ciszą

wcześniejsze zapiski różnie to definiują


na zaciemnionej pobliskiej ławce

poza zasięgiem wzroku latarni i człowieka

coś jakby dwa złączone ciała

ciemność kryje szczegóły

nie pomaga w wyjaśnieniu zagadki

wstępna teza o przedawkowaniu samotności

wciąż zatem niejasna

do sprawdzenia


jeśli się nie potwierdzi

pozostaje jeszcze oddzielna baza danych

oznaczona w archiwum jako poezja

pomocna w podobnych 

niewytłumaczalnych przypadkach




czwartek, 15 lutego 2024

Już nie boli

ulice wieczornieją wygaszaniem spojrzeń

zleżałe oczekiwania trzeszczą pod butami

opadam na grunt utwardzony przez czas

omijam słońce dogasające w kałużach


bo to już nawet nie boli


w świecie tak odległym od słońca 

pomiędzy rozwagą a niewiarą 

narzucam jasną koszulę

na duszę koloru ziemi


w powiosennej beztrosce

samorodnych prawd

i w podbiegunowych podmuchach lęków

przypominam

przyswajam

dotykam


bo to już nawet

nie ciąży

uwolnionym liściom i snom

nie przeszkadza lewitować



* * *

 Pewna piękna mężatka z Torino

coś skrywała za dwuznaczną miną,

mówiąc: mężu mój drogi,

patrz uważnie pod rogi,

bo tak łatwo jest orła wywinąć.



poniedziałek, 5 lutego 2024

RZECZ O PROSTEJ NIESKOŃCZONEJ

 

bo poranek uwodzi

bezwstydnym zapachem kawy

bo dzień tak samo piękny

jak druga filiżanka obok

bo na gładkim płótnie nieba

samolot kreśli prostą białą linię


na ziemi

nic nie jest proste