piątek, 28 lutego 2025

ZEW KRWI (po korekcie)

 jestem jak małe słabe pisklę

pokorny cichy pośród ludzi

lecz wiem że są już coraz bliższe

dni gdy się we mnie bestia zbudzi

kiedy się we mnie fale skłębią

i w górę wzniosę je jak szpony

i świat nakryję gniewną głębią

i porozwalam falochrony

wyć będę nocą do księżyca

skowyt przebije się przez drzwi

i że przebudzi się ulica

od krzyku bestii

krwi, krwi, krwi…


to przed tą bestią uciec muszę

co zawładnęła mym umysłem

co niszczy rozum gwałci duszę

na gardle uchwyt swój zaciska

czyni niezdolnym do obrony


przed tym magnesem w twoim ciele

który przyciąga głodne dłonie

by potem studzić je w popiele


bo jeśli kiedyś zęby wbiję

to tylko w ciebie

w twoją szyję



poniedziałek, 17 lutego 2025

* * *

 to słowo

wyczekiwane

czas

bardzo długo je

toczył

nim znalazł

końcowy przystanek


i zwilgotniały

oczy



niedziela, 16 lutego 2025

* * *

 


mój pierwszy krok

na niebieskiej łące

to pragnienie proste i żywe

rozejrzę się za tym

co najbardziej kuszące

poszukam budki z piwem

albo kiosku

w którym dawno temu

były sporty za złoty pięćdziesiąt

jak nie znajdę

pokłonię się niebu

raz ostatni

mogę to dziś przysiąc


bo muszę wyznać

z tej wysokiej sceny

gdzie pycha rozum

zabija w człowieku


wyczuwam w sobie

same grzeszne geny

nie dla mnie niebo

i życie bez grzechu



sobota, 15 lutego 2025

* * *

 namalował mnie czas

ty pracujesz nad ramami


nie żałuj werniksu

który tak pokochałem


nie łagodzi spękań

wręcz przeciwnie

nawet je uwydatnia


nie szkodzi


liczy się piękno

które razem przez lata

cierpliwie

wypracowujemy



czwartek, 13 lutego 2025

MIĘDZY DIAMENTAMI

 


szklane niebo przenika

firanki styczniowe

zsuwając się po soplach

zatraca się w bieli

odpływam prowadzony

rodzącym się słowem

które sfruwa nad ranem

na skrzydłach

anielich


cisza wplata muzykę

w wygaszaną tęczę

białym pyłem osiada

na śpiących klawiszach

nie musi ich naciskać 

wiatr ją w tym wyręcza

bezgłośnymi nutami

świat do snu kołysząc


na przymkniętych powiekach

osiadają słowa

jasnoskrzydłe frunące

snem rozkołysanym

noc je w strofy nawleka

by w ciszy przechować

nim wystygną w popiele

między diamentami


Niespełnienie

 była nadzieja

cóż że mała

małe nadzieje też są złote

lecz wciąż po środku cisza stała

ostrym kolczastym

żywopłotem


była nadzieja niespełniona

jak zabłąkany gdzieś na skałach

kwiat który z braku wody kona

więc usychała

i kostniała


była nadzieja zniewolona

zamknięta w ciszy jak w gondoli

w niemocy bezgłośnego słowa

w martwocie ust

w bezruchu dłoni


była nadzieja

uleciała

by nie pojawić się już więcej

cisza jak grot zatrutej strzały

kolejne zniewoliła serce

* * *

 Seniora Nina

dama bogata

lekiem się stała

dla męskiej gminy


przez długie lata

brała dukata

za każdą dawkę

senioraniny



piątek, 7 lutego 2025

* * *

 

o nie mój drogi

powiedział wiersz

tym razem nie ty mnie

to ja ciebie napiszę


po drugiej stronie snu

nakryłem dłonią usta

stłumiłem śmiech


mocno

mocno uszczelniłem

powieki