wtorek, 27 maja 2025

Wpół do spełnienia

 

sam już nie wiem

choć wiem

jakim motylem będziesz 

gdy ciepło ustąpi przed chłodem


bo oddechem wzlatujesz

bo ręką osiadasz

bo dusząc mały płomyk

uczysz syndromu zamkniętych okiennic

gdy otwierasz się cała

wybuch zaburza ruch planet


ja w twoim ciele

ty bez reszty w moim

ale to dusze wszystkiemu winne

to one uknuły spisek


*

tej historii wystarczą cztery ściany

ostatnie jajko w lodówce

szklanka wody tak bardzo obok

i tak bardzo ponad


planowałem opowiedzieć o tym

wiewiórkom w parku

zbyt długo zwlekałem

kilka kropel ulało się

wierszem


przepełnione naczynia

już tak mają



poniedziałek, 19 maja 2025

Wspinaczka

 ku szczytom wspinam się sam

nikt mnie nie uczył wspinaczki

prowadzą mnie słowa matki

że czeka u nieba bram


żegnała prośbą matczyną

uważaj synku na siebie

gdy już spotkamy się w niebie

wszystkie problemy przeminą


mówiła że gdzieś tam w górze

anioły skrzydła przydzielą

i nieśmiertelność anielą

na białej  wieczystej chmurze


wspinałem się jak umiałem

nim obsunąłem  się w dół

po ścieżce bez śladów kół

w pazurach zaborczej skały


potykam się i podnoszę

a świat niezmiennie ten sam


ja wszystko wiem

wszystko znam

o nieśmiertelność nie proszę



piątek, 9 maja 2025

Ballada o pięknym ptaku

 nie otworzyłaś spadochronu

zbyt dobrze czułaś się tam w górze

gdy cię wypuścił nagle z dłoni

pragnęłaś spadać jak najdłużej

w powietrzu roziskrzonym deszczem

wsłuchana w śpiewny wiatru skowyt

w gorączce uczuć i w szaleństwie

w złudzeniu skrzydeł fantomowych 


zwyczajnym się okazał draniem

ten który ci obiecał niebo

dałaś się porwać bez pytania

kto kiedy dokąd i dlaczego

gotowa byłaś go ozłocić

za urok jakim cię opętał

za chwile szczęścia w krótkim locie

i tylko to mu zapamiętasz


był pięknym ale tylko ptakiem

życie z nim było nie dla ciebie

a przecież wdzięczna byłaś za tę

podróż po rozptaszonym niebie


spadałaś wierząc że tam w dole

inne czekają już ramiona

zamknęłaś oczy serce oddech 

nie otworzyłaś spadochronu




czwartek, 8 maja 2025

Kiedy

 patrzysz na syna

właśnie cię przerósł

pytasz jak to się stało


omijane wzrokiem

odbicie w  lustrze

niezrażone podąża za tobą

gdy chcesz mu uciec

przyspiesza

jest szybsze

bardziej pamiętliwe


zanim się obejrzysz

prześcignie

wszystkie twoje wiersze

którymi próbujesz zatrzeć

ślady własnych stóp


te z odwiecznym zadziwieniem

kiedy

z rodzącym się pytaniem

dlaczego

z naiwnym stwierdzeniem

a gdyby