wtorek, 26 listopada 2019

Dar przekonywania



zapewniasz
że to Abel zabił Kaina
a ja ci wierzę
dlaczego miałbym nie wierzyć

że to Eurydyka goniła Aristajosa
a napotkany po drodze wąż
stanął tylko w jej obronie

wczoraj powiedziałaś
że słońce jest kobietą
a planetami mężczyźni

nie kłóciłem się
od pewnego już czasu
podejrzewałem siebie
o mocno elipsowatą orbitę

a teraz mówisz
że znałaś mnie już miliony lat temu

lustro spogląda podejrzliwie
jakbym zataił coś ważnego

znam to spojrzenie
nie ma w nim smutku
jest tylko lęk
że oprócz światła
mogę wyłączyć również siebie

CIEŃ STULETNIEGO DRZEWA



na przystanku gdzie kończy się świat
bez przejść i przesiadek do światów równoległych
nie musisz gonić by w biegu wskakiwać na stopnie
twój czas już nie uderza kołami o tory

rozejrzyj się
oczy zapomnianych stacji
chmurzą się zmęczeniem
płaczą spękaniem łzawią kroplami kurzu i tynku
potem nieruchomieją
twoje oczy matowieją wraz z nimi

usiądź pod stuletnim drzewem
które tak jak ty bezszelestnie gubi liście

to ważne mieć wciąż własny świat
przestawiać zwrotnice drzwi otwierać
zaciągać skoble kiedy trzeba
mieć siłę na walkę z korozją

nocami księżyc ociera się o stylowe gabloty
z nieużywaną cenną porcelaną

bo ważne też jest
mieć półkę na starą ponadczasową porcelanę
i na nie tracącą połysku przeszłość
wystającą z wnętrza perłowej ostrygi
oddzieloną szybami gabloty
by nie daj Boże skruszyć
lub rozkompletować

to takie ważne
wciąż jeszcze  śnić
o przebudzeniu

NIE POTRAFIĘ



wsłuchuję się w skrzydła nieba,  które właśnie odpływa,
obserwuję stygnące wieczornienie, wyciągam z zanadrza
odłożoną na tę chwilę potrzebę wyznań, ufności, nawet krzyku.
ale dziś nie wykrzyczę ci prawdy. nie łatwo jest przyznać się

do cierpienia, lepiej pozostawić to empatii innych,
przystanąć na granicy półprawd i ćwierćcieni, przetrawić
tajemnice. wydalić je z organizmu, robiąc miejsce kolejnym.

zaufać słowom też nie potrafię. rozmowy z gwiazdami,
to zaledwie próby. tak naprawdę, nie rozumiem ich mowy,
schodzę na ziemię, wpisuję się enigmatycznymi śladami
w mokry piasek, nie wiedząc, jak powstrzymać zabierającą je falę.

siadam pomiędzy, oglądam się na zanim,
wybiegam wzrokiem poza...

pomiędzy małomównym świtem i zamyślonym zmierzchem,
zanim niebo rutyną się wykrwawi, poza horyzont, kończący
swoje pięć minut w świetle wygaszanych reflektorów.

na kolanach układam niespokojne dłonie.

* * *


a księżyca dzisiaj tyle
że się budzę
w gwiezdnym pyle
i otulam się
jesienią

jeszcze pośpię
jeszcze chwilę

jeszcze nurzam się
w niebycie
i odświeżam sen o lecie
jeszcze nie chce się
powiekom

snom rozgrzanym
jeszcze chce się


poniedziałek, 25 listopada 2019

Zapisane w korze drzew

zapisałem tamto szczęście w korze drzew
wytatuowałem na jasnej skórze parkowej ławki
zaczepiłem kłódką na barierce mostu
kluczyk wrzuciłem do rzeki
nie wiedziałem że nazwali ją Styksem

odłożyłem je na dno szuflady
przykryłem stertą papierów i zdjęć
nie dbam o warstwę kurzu
choć kiedyś dbałem

ja też matowieję

**

bo czas
ma twarz i charakter oprawcy
nie każdemu okazuje litość
tak jakby się mścił za tamtą
poranioną korę

tak jakby zazdrościł


sobota, 23 listopada 2019

Serial




staram się nie spoglądać 
zbyt często za siebie
ale to przychodzi samo

w świecie łoł i heloł
wciąż przechowuję
łatwopalne klisze i stopklatki
broniące się przed transformacją
do zapisu w formacie 8k 

wybaczcie to słowo na k

*

sponsorem
siedemdziesiątego pierwszego odcinka
jest producent przeciwzmarszczkowych
kosmetyków do pielęgnacji twarzy

wykorzystano
i poddano obróbce
czarno biały zapis dzieciństwa
dojrzewanie w kolorze sepii
dorosłość na kliszy ORWO

serial powstaje ze środków
funduszu emerytalnego

nie planuje się powtórki
dotychczasowych odcinków
na żadnym z sąsiednich kanałów


poniedziałek, 18 listopada 2019

Chmury solne





Popatrz, kochana, na te chmury solne,
popatrz na dachy bogate w gołębie,
spójrz na kasztany w spękaniu ozdobnym,
chciałbym obiecać, że zawsze tak będzie.

Zajrzyj, kochana, w mapę moich zmarszczek,
powiedz raz jeszcze, że nigdy za wiele.
Szeleszczą suche bursztyny pod stopą.
Wciąż się upierasz, że piękny to szelest.

Zapowiedź jutra nie zagłusza kroków,
czasem obejmie, a czasem przytuli.
Już nie wyciąga kart, gdy siada obok.
Odczarowuje wróżby szklanej kuli.

Zgarbione drzewo obrasta milczeniem.
Przemyca treści skryte w starych dzwonach.
Czy będziesz przy mnie, gdy przyjdę tu znowu,
tego nie wiemy...  Niepewność pieprzona!!!