posadziłem dom
zbudowałem syna
spłodziłem drzewo
czy jakoś tak…
budzę się co rano z przekonaniem że przyszłość
była wczoraj a przeszłość właśnie puka do drzwi
potem zaczynam bać się samego siebie
co to się robi z ludzką głową
nie pamiętam co jadłem na śniadanie
i czy byłem w aptece po proszki na pamięć
które zapisał mi lekarz
ale wciąż dobrze pamiętam jak rodziłaś się
z mojego żebra na parkowej ławce
pod kasztanem dobrego i złego
spłodziłem dom
zbudowałem syna
raczej też nie
nieważne
jesień nie stara się być taktowna
pyta kto gubi liście ja czy ten kasztan
liście nie pytają o nic wystarcza im
że mają u mnie własny archipelag
a na nim wyspę starych kalendarzy
porośniętą przez niespełnione wróżby
i cytaty z nieśmiertelnych wierszy
zbudowałem dom
posadziłem drzewo
spłodziłem syna
tak
właśnie tak
podpieram pamięć szybkimi strofami
zasadzam ulotność chwili
buduję zdania płodzę wiersz
przeczytam go sikorce gdy zjawi się na parapecie
wiedziona podobnym do mojego
instynktem przetrwania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz