uśmiecham się do
szyby
jej łezki wzruszają
niedawno była wiosną
pyta
czy pamiętam
nawet nie wie
że dzisiaj
piękniejsza się zdaje
bardziej bliska
dojrzalsza
tak jak ja
jesienna
uśmiecham się do
szyby
jej łezki wzruszają
niedawno była wiosną
pyta
czy pamiętam
nawet nie wie
że dzisiaj
piękniejsza się zdaje
bardziej bliska
dojrzalsza
tak jak ja
jesienna
rozsłonecznione klony
wespół z dzikim winem
zatrzymały mnie
czerwonym światłem
słonecznik
tak samo samotny jak ja
wstawił się za mną
światłem żółtym
litościwe jesiony i buki
przechwyciły gałązkami
zamyślone słońce
zielonym światłem
otworzyły
drogę przez jesień
teraz już mogłem
ruszyć dalej
szkło i metal
emotki z iphona
przepychają się barwy
niczym w lustrze
gejszy
szarość
też jest kolorem
jak mam cię
przekonać
że dla wczorajszych
dzieci
o wiele piękniejszym
kusi cię
mgliste światło
które deszcz rozmywa
i źródło tajemnicy
niezgłębionej bieli
bo mgła
która cię nęci
może być szczęśliwa
zależy z kim
w nią wchodzisz
z kim tę podróż dzielisz
kij w dłoni
tylko tu masz tak wielu
poddanych
ty nad nimi
a one w pogoni
karne
ciche
jak stado baranów
kolorowe
posłuszne cierpliwe
prowadzone
bezwzględnym rozkazem
uderzeniem wymierzasz im razy
dumny że toczą się
gdzie im każesz
aż do chwili
gdy nagle dostrzeżesz
że już czas na ostatnią bilę
na rachunek sumienia
uderzeń
prostych liczb
chyba tylko na tyle
wiesz
że gdzieś jestem
istnieję
ja wiem
że gdzieś jesteś
czekasz
to nasze istnienie
to nasze czekanie
psu na budę
ech
przydałby się nam
taki pies
razem z torebką
zostaw w progu rady i ostrzeżenia
jakie dała ci matka wyprawiając w dorosłość
pantofle zrzucisz później
a z rozbudzonych przeczuć
strząśnij wścibstwo wygaszonych ścian
z białej szyi światłowstręt i nieśmiałość
tym ruchem ręki
za którym tak szaleję
zdejmij z siebie mojego poprzednika
zalecałbym pozbycie się go na zawsze
ale wiem że żądam zbyt wiele
z rąk którymi mnie obejmiesz
nie musisz nic zdejmować
to tylko niegroźne drżenie
jeszcze tylko mgiełka
w mętnych oczach
muślinowy powiew doczekania
tiul który okrywa
i jednocześnie odkrywa
chcę cię kochać nagą
Nazwano cię człowiekiem. Wszystkich tak nazwano.
Co dzień gapisz się w ekran przy porannej kawie.
Znowu nóż zwyrodnialca znaczy kogoś raną,
kolejne dziecko ginie przez pijaną matkę.
Znowu ktoś kogoś okradł, zgwałcił lub zastrzelił,
tyran krwiożerczy pożar bombami rozniecił.
Dumny z bycia człowiekiem, sukcesem się dzieli,
bo tak nazywa trupy nic niewinnych dzieci.
Patrzysz w niebo, gdzie przestrzeń wybuchem rozmyta,
gdzie dron strąca kolejne nadzieje skrzydlate.
Powtarzasz za poetą, który wierszem pytał
“kto ty jesteś człowieku – zbrodniarz czy bohater?” *
Też stale myślisz o tym. Nie znasz odpowiedzi.
Chociaż jesteś wędrowcem spod tej samej gwiazdy,
nie umiesz nazwać tego, co w człowieku siedzi.
Ty też tu tylko w drodze. Też tylko przejazdem.
Szkoda, że nie przelotem wędrownego stada.
Gdyby człowiek był członkiem skrzydlatej gawiedzi
nie niszczyłby bezmyślnie gniazd, które zakładał,
nie podcinał gałęzi na której sam siedzi.
---------------------------------
* - Czesław Miłosz (cytat)
otwierasz notatnik
czarne znaki
(w pełni akceptujesz wybór koloru)
głoszą że życie jest piękne
miłość jest piękna
każdy kolejny dzień darem
zapisałaś to ku pamięci
jeszcze przed egzaminem
życiowej dojrzałości
czytasz ponownie
zamykasz notatnik
a te mokre policzki...
kiedyś wyschną
trzeba w to wierzyć
po wyjściu spod prysznica
zimnego
bardzo zimnego
tak bardzo
że serce
nie potrafi uspokoić drżenia
a na schłodzonych powiekach
odkłada się szron
ta noc
ma twoją senność
moje rozbudzenie
na gładkiej tafli wstydu
pierwsze ślady
pęknięć
i nagle
w tej ciemności
dotyk
błysk
iskrzenie
ja z tobą
plus z minusem
piękne światło
piękne