wtorek, 26 listopada 2024

NIE PYTAJ

czemu nazwałem cię
czarnym kotem

być może winna temu
przekornie biała filiżanka
czarne fusy na dnie
spopielona biel złudzeń
diabelska pokusa ciemnych włosów
rozrzuconych w pościeli

nie pytaj
czy aby na pewno
to ty przebiegłaś mi drogę

zapewniam
że wciąż przebiegasz



poniedziałek, 25 listopada 2024

* * *


samotność tli się wolno

suche liście spala

rozrzuca wiatrom

popiół

by z niebem go zbratać

świat obwinia za groźbę

wielkiego pożaru


a to w tobie

ten ogień


w tobie ta

poświata



Jak liście jesienne


Mogłaś rozmyć się w tłumie

sunącym ulicą,

nieuchwytna dla oczu

pośród innych duchów,

lub mignąć w snach porannych

i wtopić się w nicość,

tak jak senne obłoki

rozwiane podmuchem.


W codziennym zniewoleniu,

w goniących nas sprawach,

coraz trudniej dziś dostrzec kogoś,

kto jest obok,

coraz rzadziej schowani

w letnich gęstych trawach

strącamy chciwym wzrokiem

taki właśnie obłok.


Mogłaś przebiec, przepłynąć,

przefrunąć, przeskoczyć,

w głównym nurcie wszechświata

albo gdzieś tam z boku

i minąć mnie jak listek

poddany niemocy,

zagubiony w kanałach

kosmicznych rynsztoków.


Mogłaś, lecz nie przemknęłaś.

Los nam to uprościł,

zderzył ciała błądzące

w podniebnym chaosie,

wzbogacił przyciąganie

teorią względności

i prawem ludzkich tęsknot

krążących w kosmosie.


Nie jesteśmy księżycem.

Słońcem też, niestety,

zaledwie czymś na miarę

materii promiennej.

Nawet jeśli to tylko

namiastka komety,

rozjaśniamy ciemności.

Jak liście jesienne.



piątek, 15 listopada 2024

KAMYCZKI MLECZNEJ DROGI


słowo MY

to owoc szczególnego ziarenka

kwiatuszku wymodlony wiarą

podlewany półdeszczem

rozświetlany półksiężycem

rozbierany półszeptem 


pielęgnujemy go chwilami ciszy

dzielamy forte od piano

oczekując na melodię końcową

ponadczasowe dzieło na cztery ręce

i jedno zespolone serce


nie boimy się mocnych akordów

są dla nas podzwonnym

odgłosem mlecznej drogi

syndromem perseid znikających

szybciej niż się pojawiają


oswajamy je bez niepokoju

podobnie jak chore słońce 

przywracające niebu władzę

wygaszające pragnienie grzechu


śledzimy ruchy gwiazd

gwiazdy śledzą nasze kłótnie i pieszczoty

kamyki mlecznej drogi

pod wielkim dachem nieba



środa, 13 listopada 2024

* * *

 jestem ci wdzięczny

za każdą rozmowę


za wszystkie chwile

kiedy byłaś przy mnie


wybacz

nie umiem

oddać tego słowem


miłość

nie jedno ma imię



czwartek, 7 listopada 2024

Noc na plaży (wersja po korekcie)

 gwiazda polarna przyjaźnie mruga w geście figlarnym,

spogląda ku niej świetlista smuga morskiej latarni,

noc tak życzliwa o jakiej skrycie zwykło się marzyć,

w cichym poszumie usypia życie na pustej plaży.


wiatr poufale zaczepia, trąca i bryzga pianą,

dygoczesz z zimna, skulona, śpiąca, na mych kolanach,

bryza na twarzy osiada rosą,  pięknymi łzami,

fale z daleka krzyk ptaków niosą, a my tu sami.


w szalonym tańcu, gdzieś nad głowami, kołują ptaki,

krzyki ich wchodzą w serce szpilami, bolesne takie,

morze skowytem w płacz rzewny zmienia ich dzikie głosy,

czuję jak z wiatrem wiruje ziemia i twoje włosy.


morze wśród nocy jak czarna smoła pod srebrnym niebem,

jakaś syrena z oddali woła, uwodzi śpiewem,

jak dziki tabun fale dziś niosą, jak dzikie konie,

piasek klepsydrą spłynął po włosach na senne dłonie.


i drży jak struny, brzmi jak muzyka, gdy go przesuwam,

zaglądam w gwiazdy, nieba dotykam , sprawdzam czy czuwa,

tulę cię mocno, nie czuję chłodu w gorączce cały,

a księżyc zimny, jak kostka lodu, jak okruch skały.


przed jego chłodem, przed chłodem nocy, dzielnie cię bronię,

wchodzę zachłannie w rozwiane włosy, nakrywam dłonią,

i tak pilnuję tego przykrycia, by wiatr nie zrzucił,

siedzę i czuwam, aż głodna życia z zaświatów wrócisz.


gdy pierwszym dźwiękiem zabrzmi z ukrycia poranny koncert,

wtedy przywrócę cię znów do życia dotykiem drżącym,

z oddali szeptem wita nas zorza, statek w żegludze,

gdy kula ognia wypłynie z morza,

wtedy cię zbudzę.



sobota, 2 listopada 2024

* * *

jestem cieniem

rodzę się cieniem


idę przez życie

ze świadomością

aż ktoś 

kiedyś

wyłączy światło


bo wiem

że wyłączy