wtorek, 29 października 2019

kariatyda



zebrało ci się
na wieczny odpoczynek
teraz
kiedy mnie brak już sił
by być dla świata kariatydą
podtrzymać to
co pozostawiłeś
gdy sam już nie dałeś rady

niby sama
a przecież nie sama
uczepiłam się ciebie jak rzep
czyszczę lastryko
rozmawiam ze zniczem
oszukuję rzeczywistość
inaczej już nie potrafię

to wszystko takie dziwne
gdy patrzę w lustro widzę za sobą
twoje dobrotliwe spojrzenie
co to się z ludźmi robi
po latach chodzenia za rękę
co się robi z oczami
z myślami
z bezradnością kolan
i stawów

co się dzieje ze światem
tak trudnym teraz do obracania
i udźwignięcia
co z zaciemnionym poboczem listopada
tylko z pozoru podświetlonym
chryzantemami


piątek, 18 października 2019

MODLITWY Z PRZEDSIONKA PIEKŁA


w moich modłach
chaos i nerwowość
a w grzechach
wciąż ta sama słodycz

whisky w szklance od herbaty
pogubione dni tygodnia
skrzypiąca do rana
niezmieniona płyta

w moim modłach brak krwiobiegu
i tkanki kostnej
tętno niewyczuwalne
bo jakże inaczej

w moich modłach
pomylone w tańcu kroki
brak kontaktu z adresatem
popękane lustro
po rzuconej musztardówce

rozsypane szkło
przed którym klęczę

ta oznaka pokory
musi na razie wystarczyć




Chleb i gołębie

dotykasz mojej siwej głowy
serce odpowiada trzepotem skrzydeł
mówisz moje malutkie dziecko
nie uciekam z włosami mamo
choć kiedyś uciekałem

po raz setny opowiadasz
przedwojenna historię pierwszej randki
którą od lat przechowujesz
na krótkie chwile moich wizyt

karmisz pamięć
wczorajszym chlebem i powietrzem
na bochenku czynisz nożem
święty znak krzyża
potem starannie zbierasz ze stołu
wszystkie najdrobniejsze okruchy
jak relikwię pamięci minionych wojen

jutro na parapecie
gołębie znów powalczą o wspomnienie
rozsypanego dawno temu ziarna
wygra ten co zawsze
wiesz który

a dziś spadł wczorajszy deszcz
podpatrzyłem w kałuży
jak podajesz mi kromkę
polaną śmietaną i posypaną cukrem

tak jakbyś wciąż jeszcze żyła


Mural


drzewa wzdłuż naszej ulicy
nie oglądają się na ludzi
żyją własnym życiem
własną śmiercią

osiadająca na nich
melodia wielkiego miasta
nie zmienia tonu
nasila tylko natężenie dźwięku
instrumentów przybywa

chcę wierzyć
że nie zbliżamy się jeszcze
do finału

samochody coraz szybsze
ludzie mniej rozmowni
okna bez okiennic
i bez spojrzeń

tamtej staruszki już nie ma
pozostała po niej poduszka
z wgniecionymi śladami łokci
zapomniana przez Boga i ludzi
a na ścianie naprzeciwko
sprawiający wrażenie muralu
odcisk nieruchomego
zamyślenia

czwartek, 17 października 2019

Brzeg nocy

Noc osiada kroplami,
gładka skóra pulsuje imitacją życia.
Odchodzące godziny
zacierają ślady stóp.
Jesteś teraz daleko,
w nieznanej mi pościeli.

Skąd zatem miałabyś wiedzieć,
czy te krople kapią z serca,
czy uderzają jak w opróżnione naczynie.
Może to tylko oddech, może wyszeptanie,
kilka wytłumionych poduszkami sylab.

Mówię o tobie tylko przez sen.
W dzień wyrzuty sumienia
zabijam milczeniem

i nie czuję się winny.

fantomowe szczęście


trzecia kojąca wódka 
trzeci dźwięczny kurant

świt blady
przywołany
trzecim pianiem kura

pod powieką brak soli
do cna wypłukanej

bezszelestnie
na palcach
sen wraca nad ranem

a na piersiach
na szyi
skórze
ciągle gęsiej
pamięć ust 
odciśniętych

fantomowe szczęście