czwartek, 24 listopada 2022

POURQUOI, MON DIEU


Ja chyba śnię,

drogi monsieur.

Z tobą naprawdę jest coś źle.

Byłeś prezesem w jednej z branż,

a teraz na ulicy grasz.

To wszystko pewnie mi się śni

mon cher ami


Dla siebie gram,

droga madame,

i dla tych ludzi, którzy tam

przystają pod Floriańska Bramą,

bym im zaśpiewał znów to samo.

Śpiewam, bo radość z tego mam,

droga madame.


Mógłbyś mieć mnie,

drogi monsieur.

Kobietę, która pragnie cię.

A razem ze mną kawior, taniec,

chwile w pościeli po szampanie,

lecz skoro ciągle mówisz nie,

to s'il vous plait.


Viens avec moi,

droga madame,

to czego pragnę, tutaj mam.

Że tręęę du-pąąą o tro-tuaaar?

To dla tych przechodzących par,

dla których chętnie tutaj gram,

droga madame


Trudno, monsieur,

zostawiam cię,

w tym twoim schorowanym śnie.

Godzę się z faktem, żeś nie dla mnie,

że jest ci bliższy zimny kamień

od świata jajek faberge,


żegnaj monsieur.



* * *

 Ach palemka,

palemka...

W uwielbieniu lud klęka

u twych stóp.


Tego chcesz?

Właśnie tego?


Ach palemka,

palemka...

Wyobraźnia rozdęta.


Syci głód,

spija miód,

karmi ego.



środa, 16 listopada 2022

BIAŁE GOŁĘBIE NIE BOJĄ SIĘ NOCY

 


wiersz przynoszę wiem że nikt go nie zechce

bo za cóż go tu kochać skoro nie o ojczyźnie wielkiej

a o spękanym chodniku przydużych sandałach

i porozbijanych dziecięcych stopach


o ptakach będących symbolem pokoju

przedkładających gołębnik nad  pozorną wolność

nakrywających liszajowaty dach białym baldachimem

o pluskwach i ubóstwie pokancerowanego świata

liżącego psim językiem powojenne  rany

o okruchach małego serca rzucanego wraz z ziarnem

by po latach mogły się odrodzić niskokalorycznym wierszem


białe gołębie nie boją się nocy

to od nich uczyłem się spokojnego snu


udało mi się zeskrobać resztki świateł dawnego świata

wklejone słowami w sufit i ściany

ale trudno mi się chwalić ojczyzną tak niewielką

w której szczeniak po podwórzu biega za ogonem

do kościoła jeździ się furmanką a pod przydrożną kapliczką

kobiety w chustach kładą co dzień świeże kwiaty

w podzięce za życie proste i biedne

 

spróbuj pokochać ten wiersz

nawet jeśli nigdy nie będzie mu dane stać się

poematem



DZIEWCZYNA Z POCIĄGU

 pszeniczny warkocz

na kolanach podróżna torba

wystający biały koci pyszczek

wyobrażalnie blisko

a jednocześnie niewyobrażalnie daleko


dwadzieścia cztery lata

myślę że na pewno dwadzieścia cztery

ta cyfra sama opuściła stratosferę

na niebiesko-żółtych skrzydłach


nie widzę cię mówiły jej oczy

to prawda nie mogła widzieć

bo nie miała oczu

tylko popękane lustro zmętniałe nadmiarem soli

nawet jeśli nie zapisał się w nim dotyk morza

tylko biały piasek znad Dniepru

i spłukiwane przez fale odciśnięte ślady życia


w ucieczce która nie do końca była ucieczką

bo to co zostawiła za sobą uciekało wraz z nią

mocno wczepione resztkami ciał i murów


to z tym lustrem starałem się rozmawiać

podsłuchać skarżące się milczenie

tobie dobrze ty żyjesz wykrzyczało i zamilkło

czy słyszeliście kiedyś jak krzyczy z bólu lustro

jak głuchą zostawia po sobie ciszę

ja nie słyszałem choć przeżyłem już wiele



*


mam siedemdziesiąt cztery lata

opłakuję

prowadzonych na rzeź



NIEBIESKO-ŻÓŁTE PRZEBUDZENIE

 


widzisz ojcze

uczyłeś że modlitwa przybliża niebo

a ja teraz błądzę

obudziłem się bardziej stary niż ty

zapewnie szósta rano wtorek lub środa

nie podpowie mi tego ścienny kalendarz

bo nie ma już ściany

czas zawieszony w strzępach zegara

pozbawiony wody i pokarmu

także powoli się kończy


jeśli bóg zechce mnie dostrzec

ma teraz o wiele łatwiej

ja go nie widzę patrzę w górę tylko dlatego

że zawyły syreny


pośród przysypanych gruzem książek

poradnik „jak pozbyć się lęków w siedem dni”

dopalają się ostatnie kartki

niepotrzebna mi ta książka ojcze

zaledwie w trzy dni  nauczyłem się

przyznawać głośno do strachu

boję się

boję


a modlitwa… nawet jeśli

to raczej bezradność

ludzkie i nieludzkie słowa

ludzkie i nieludzkie groby

bezludne wyspy   


widzisz ojcze

nie tego mnie uczyłeś



czwartek, 10 listopada 2022

* * *

 

jeszcze się rodzisz

w każdym nowym słowie

zapisywanym w sercu

jak w zeszycie


drzwi uchylone


wiersz

nowela

powieść


wejdź proszę

resztę dopisze już życie




środa, 9 listopada 2022

* * *

 

w mojej jesieni

w której orzech sam szuka

wartej grzechu wiewiórki

pobudzone kasztany

pytają o Plac Pigalle

a sny kąpią się w fontannie di Trevi


mgłą jesteś

a chwilami słonym deszczem



piątek, 4 listopada 2022

Poeta i noc

 

idę przez noc

nie znam drogi

a przecież…


rozstępują się zielonopalce godziny

zbieram do koszyka myśli i słowa

korzenie zostawiam


kroję czyszczę

nawlekam na linijki czystej kartki

znaki zapytania odkładam na margines

doczekają tak świątecznego

skromnego i wykwintnego dania

ale na razie kłaniam się napotkanym drzewom

przymknięte powieki

próbują zastąpić wikilinowy koszyk


idę przez noc

nie znam drogi


a przecież już znam



czwartek, 3 listopada 2022

* * *

 

w chryzantemach

czas umieszcza ważne słowa


słowo w i e c z n o ś ć

co zbłądziło na rozstajach


słowo z a w s z e

pochowane ze zmarłymi


słowo p a m i ę ć

które zniczem zmartwychwstaje