środa, 24 stycznia 2024

ŚCIEŻKI HADESU WYŻNEGO

 Tamtą ścieżkę w Komańczy nazywam w myślach szlakiem

białym. Nie ma znaczenia, że wytyczała ją czarna sutanna,

brewiarz, różaniec i poczucie godności kapłana. Rozmawiał

sam ze sobą, ale jeszcze z Kimś Ponad. Cierpliwe kamienie

skupiły milczenie na nadziei. Inne szlaki wzdłuż bieszczadzkiego

Styksu, mijając przyczajony za wiaduktem nazaretański klasztor,

schylają głowy. To właśnie tu ludzie przyjeżdżają od lat po sens

życia i nadzieję. Wielobarwna szarfa turystycznych szlaków 

osiada na rozrzuconych krzyżach i nieistniejących już wioskach

po których pozostały tylko nazwy. 


Szlak czerwony styka się z niebieskim, zielonym i żółtym.

Zaczyna się w Komańczy. W milczeniu  mija wrośnięte w ziemię

wybrzuszenia. Przystaje co jakiś czas. Przegląda się

w duszatyńskich lustrach, rusza w stronę Przybyszowa,

jednej z bieszczadzkich dusz pozbawionych ciała. Szlak niebieski,

przechodząc przez Czeremchę, też już nie pyta o ludzi i domy.

Nieco dalej Zubeńsko, Balnica, Łopienka, Skorodne i kilkadziesiąt

innych nazw, którym towarzyszą już tylko omszałe resztki cegieł.


W ciasnej klasztornej izbie pozostał brewiarz i i różaniec. 

Tamten kapłan odchodząc, wziął ze sobą  okruchy prawdy

i nadzieję, by móc je rozsypywać w dalszej drodze jak ziarno,

które dziobiemy z wiarą, że nie zatraciliśmy jeszcze skrzydeł.

Że nie pojawią się już więcej dusze pozbawione ciał, ani bezcielesne

nazwy wsi. Że nadzieję można przechować nawet w najmniejszej

izdebce, byleby tylko serce zachowało pojemność walizki.




Dziecko pyta

 Dziecko pyta, ojciec odpowiada.

Nie, diabeł nie skrywa się pod skorupą ziemi.

Człowiek nigdy go tam nie spotkał. A aniołów

nie zobaczysz w błękitnej czasoprzestrzeni.

Nie wierzysz, spytaj ptaka. Dobre i złe duchy

wolą kryć się w człowieku, zmuszonym pomieścić

w sobie wszystko. Nawet jeśli ugina się i przewraca

pod ich ciężarem.


Dziecko słucha, ojciec odpowiada. 

Nie, diabłu nie uda się nigdy zjechać w ludzkim wnętrzu

pod ziemię. Człowiek zostawia go na powierzchni, zjeżdża

tam bez niego, takie to już górnicze prawa i cnoty.

Po powrocie siada z nim przy kuflu piwa, ale myślami jest

gdzie indziej. Przy gorącym talerzu, jakim wita go zawsze

w domu anioł. Przy małych aniołeczkach, wieszających się

na szyi, gdy pojawia się w drzwiach.


Dziecko zasypia. Ojciec wciąż odpowiada.

Oprócz diabłów i aniołów w ludziach są jeszcze kwiaty,

muzyka, drzewa, kościelne dzwony, chleb posmarowany

masłem, skowyt do księżyca i wiersze. Wszystko co kochamy

i czego się boimy. Pytania bez odpowiedzi i odpowiedzi,

do których nie wymyślono pytań. Powracają wiosennym

kwiatem jabłoni, osiadają rosą, unoszą się ptakami,

dogasają cmentarnym zniczem.


Dziecko zasnęło. Ojciec zasnął.

Pytania nigdy nie zasypiają.




Wraz z tobą odeszły książki

 myślałem że to ty odeszłaś

a wraz z tobą książki kwiaty muzyka

teraz wiem że to one odeszły

a przy tej okazji

i ty


poza tym nic nowego

wiara w czyściec

schody w górę do piekła

i te w dół do nieba


w chaosie czasoprzestrzeni

wiecznym strachu ognia przed wodą

i wody przed ogniem

wciąż bronię się przed upadkiem


dobrze się domyślasz

książki kwiaty i muzyka wróciły

one tak


w mojej jesieni

w której orzech sam szuka

wartej grzechu wiewiórki

pobudzone kasztany pytają

o Plac Pigalle

a sny kąpią się w fontannie di Trevi

mgłą jesteś

a chwilami słonym deszczem



niedziela, 21 stycznia 2024

PRZEMINĘŁO BEZ WIATRU


że słowa są aż tak zuchwałe

że cichy śmiech ropieje bólem

że serce może stać się skałą

nie zrozumiałem

nie przeczułem


że suchość oczu ma swój pułap

że iskry w krótkim locie gasną

że drzwi tak głośno mogą trzasnąć

nie zrozumiałaś

nie przeczułaś


że może mijać coś bez wiatru

że się nie sprawdza prosty schemat

że bez diamentu stygnie popiół

że nie ma nic


że nas już nie ma



piątek, 5 stycznia 2024

* * *

pytasz skąd się przy tobie wziąłem

spadłem

zrzuciło mnie niebo

ja nie pytam

nie szukam wyjaśnień

uczono mnie

żebym z niebem się nie kłócił

dlaczego ty

też nie wiem


skoro już

zaproponuj ciepłą herbatę

ciepły szept

własną koszulę


zdejmij ze mnie drżenie

spłucz resztki deszczu

niepewności

obaw

wszystko to co w drodze

przechwyciłem włosami

wygłodzonymi ustami

przeczuciem suchej pościeli



środa, 3 stycznia 2024

* * *

 


młodość to wiatr

lubiący targać włosy

jeszcze zdążysz je uczesać


muzyka to ptak

przeganiający chmury

lotność skrzydeł

bliskość księżyca

czas kroplami zawieszony

na pięciolinii

 

*


młodość

muzyka

Woodstock

długie włosy

nagość

wolność


jak każdy ptak

jak każdy wiatr

przefruwa

przemija



poniedziałek, 1 stycznia 2024

ANIELSKA NIECIERPLIWOŚĆ

 

zmrożony świat

to nie pora dla aniołów

co wrażliwsze narzucają kurtki

co mądrzejsze zawieszają 

na iglastych drzewach skrzydła

co bardziej zakręcone

zapominają później gdzie

te zainfekowane namiastką

młodzieńczego buntu

podkradają ludziom

gorące i grzeszne myśli


i też nie pora dla pomyleńców

takich jak ja

ofiary kominkowego dobrobytu

odgrodzonego załzawioną szybą

od zaśnieżonej ulicy

zawieszającego na gałązkach

fantazje o aniołach


chyba na tym

zakończę

zanim z tych chorych wizji 

wyłoni się diabeł

z rogami w kształcie krzyża

z fantazją bogatszą od mojej

a co gorsza

z własną wersją modlitwy