poniedziałek, 28 kwietnia 2025

* * *

 coś zakwieciło

coś się budziło

coś dojrzewało


wokół

wśród traw

wśród gałęzi


w tobie



piątek, 25 kwietnia 2025

Wbrew pozorom

 po tamtym szybkim

nieprzemyślanym wyroku śmierci

nie poddałaś mnie kremacji

nagie zwłoki ukryłaś w wierszu

a to coś znaczy


niedługo święto zmarłych

ale przecież

nie będziemy go świętować

ani ty ani ja


co najwyżej

będę nawiedzał cię w snach

nad którymi nigdy

nie będziesz miała władzy

bo nikt takiej nie ma


mój sen wbrew pozorom

też nie wydaje się wieczny

gdy nawiedzeni wspominają o inkarnacji

uśmiecham się zwykle

z politowaniem


dziś uśmiechałem się

z nadzieją



poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Zostaniesz

 wrócisz zmęczony podróżą

rutyną przewiążesz kwiaty

z każdą wręczaną jej różą

sumienie spłacasz na raty


upchasz swą skruchę w wazonach

pośpiesznie suknię z niej zsuniesz

przyjrzysz się rano wtulonej

stroskanej w sennej zadumie


bo już cię tamto nie mami

bo wszystko teraz chcesz zmienić

bo tyle kwiatów przed wami

bo tyle rat do spłacenia


bo tu twój cichy przytułek

który cię ciągnie w te strony

w którym przytula ktoś czule

tego co chce być tulony


a słowo przytul osiada

zgłodniałe na parapecie

gdzie czeka wspólna biesiada

gdzie ziarnem ptaki karmicie




Wiosna na Mariensztacie

 

suknia wiatrom poddana
świeży kwiat we włosach

poszedłem ślepo za nią
gdy szła
Mariensztatem

rozkochała mnie w sobie
młodziutka i bosa

gdy mi umknie 
nie szkodzi
spotkamy się latem


niedziela, 13 kwietnia 2025

* * *


za siedmioma słowami

za siedmioma wierszami

żyłem

byłem

a może tak mi się tylko

wydaje


sami wiecie

jak to jest

z wyobraźnią

niespełnionego poety







Nie cofaj dłoni


nie próbuj się bronić przed kwiatem
przed ptakiem nie cofaj już dłoni
bo ogród wychłodzi się latem
a niebo bez skrzydeł zaboli
bo wiosna nie będzie już wiosną
gdy deszczu zabraknie w ogrodzie
gdzie wiersze pączkują i rosną
gdzie szczebiot nutami się rodzi

weź różę i naciesz nią dotyk
bez lęku przed kroplą czerwoną
daj ptakom to miejsce na dłoni
gdzie mogły by sfrunąć zmęczone
gdzie płoche marzenie skrzydlate
bezpieczne uwije w nim gniazdo

nie chowaj już ręki przed kwiatem
a ptakom dłoń nadstaw przyjazną




sobota, 12 kwietnia 2025

* * *

 zbyt ambitna jesteś

by stać się  członkiem

wilczego stada


to tylko samotność

bezludna poduszka

w archipelagu wspomnień

twarz w deszczowym muralu

na szybie

i cisza która pragnie

być krzykiem

wyją nocami do księżyca


ty z dobroci serca

udzielasz im tylko

schronienia





środa, 9 kwietnia 2025

* * *

 przeleciały nade mną ptaki

spojrzałem zazdrośnie

w niebo


czasem

gdy staję się wierszem

przypinam do pleców

słowa

rozskrzydlam je

staję na palcach

podskakuję


nie opuszcza mnie nadzieja

że zawisnę tak

na dłużej

i to one

będą zmuszone

podążać za mną

ptasim wzrokiem



wtorek, 8 kwietnia 2025

* * *

 za wcześnie

za bardzo

za późno


tak wszystko

zaczynać

 od nowa


ty

miałeś być tylko

kochankiem


i nie bój się

tego słowa



poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Dasz radę

 przed tobą jeszcze

śliskość kamienia pod stopą

pierwszy pocałunek

pierwsza prawdziwa łza

powtórna nauka chodzenia

roztrzaskany o ścianę talerz

trzaśnięcie drzwiami

wędrówka bez nawigacji

i rozkładu jazdy

noce na pustym peronie


twój pociąg nadjedzie

przed tobą życie

pięknie brzmiące słowo

łatwe do przeliterowania


dasz radę

masz serce babci

determinację matki

fantazję starszego brata

i znoszone buty ojca

których zapomniał zabrać

wychodząc z torbą podróżną

pamiętnego ranka

po papierosy


dasz radę




czwartek, 3 kwietnia 2025

PODUSZKOWE PRELUDIUM

 


cieszy że gdy chcesz dzielić z kimś

gorący jeszcze sen

dzwonisz wtedy do mnie

gdy chcesz wypłukać nadmiar soli

po przełknięciu śliny

dzwonisz do mnie

gdy osiadasz Chopinem

na lipcowym wieczornieniu

też jestem z tobą


dzielę się poduszką

bez lęku że to preludium

tak bardzo deszczowe

i że gdy nie chcesz niczego

z tym niechceniem

też dzwonisz do mnie


cieszy gdy w mailowej skrzynce

odnajduję twój spacer po lesie

jezioro i pierwsze jagody

bo tyle w nim spotkań i niespotkań

tyle szczebiotu i różnorodnych skrzydeł


i mnie cichego w tobie

i ciebie rozgadanej we mnie