sobota, 25 kwietnia 2020

Niezakazane piosenki


Covery czasów zarazy


1/.
Jolka, Jolka, pamiętasz
lato ze snu,
gdy pisałaś: 'tak mi źle'.
Tamta skarga jak echo
powraca znów,
czas zarazy
to czas suchych łez.

Dziecko kaszle za ścianą,
kruche jak ptak,
niechaj Bóg wyprostuje mu sny!
Niech wygasi dla niego
korony czas,
tak okrutny, bezduszny i zły.






2/.


O mnie się nie martw,
o mnie się nie martw,
ja sobie radę dam.
Kupię maseczkę,
walnę lufeczkę
oleję syf i chłam.

Jeśli chcesz wiedzieć,
zmartwień bez liku
tylko przez ciebie mam.
Spadaj na drzewo
mój wirusiku,
bo kopa w tyłek dam!






3/.
Hej dziewczyno, spójrz na misia,
może jeszcze przypomni chłopca ci.
Za zasłoną białej maski skryty dzisiaj,
tylko w oczach te same szare łzy.

Płynie czas, jak ta rzeka,
wiem że wrócą, że wrócą tamte dni.
W oczach słone krople życia, co ucieka,
z pustych miast, pustych ulic, pustych wsi.

Biały miś, biała maska dla dziewczyny,
Którą kocham i będę kochał wciąż,
nawet jeśli przez zarazę świat jest inny,
Przeczekamy, przemodlimy całe zło.





środa, 22 kwietnia 2020

Pod wielkim niebem


spójrz na sufit
przepływają senne obrazy
nie zapisane jeszcze w kadrach
czarnobiałe i nieme
ta opowieść dopiero się rodzi

biel to biodra i plecy
czerń rozlewa się włosami
rozrzuconymi na poduszce

coraz więcej czerni i bieli
coraz więcej księżyca
coraz więcej śmiałości

coraz więcej ciebie


***


to niehumanitarne
mieć aż tak
piękne oczy
dawać je
jak jałmużnę ubogim
potem blask ich wygaszać
niczym kwiat jednej nocy
i rozdeptać
gdy sfruną pod nogi


to jest wręcz
nieuczciwe
tak spoglądać niewinnie
obiecywać że kiedyś
że może
nie powinno się dawać
takich oczu dziewczynie
by bawiła się nimi
jak nożem


to nieludzkie
zawłaszczać
czyjeś serce i rozum
wykorzystać
bez szans na obronę
potem złożyć w ofierze
na ołtarzu zapomnień
i pochować
w alei straconych



wtorek, 21 kwietnia 2020

***



zapukała
piąty tydzień pandemii
przymusowa maska
kościste oczodoły
powiedziała że nazywa się śmierć
spóźniłaś się
usłyszała

ta co tu mieszkała
wyszła na spotkanie
oczy stygnącego ptaka
astmatyczny kaszel
dziwne że nie pamiętasz
zapewne minęliście się w drodze
takie rzeczy się zdarzają
choć w tak pustej
wyjałowionej przestrzeni
wydaje się to niemożliwe

spóźniłaś się
głupio wyszło
usłyszała
ja tu tylko sprzątam
czemu pytasz czy mam zamiar
tu zamieszkać
czego szukasz w czarnym notesiku
dlaczego nie odchodzisz

spóźniłaś się
usłyszała
i tego powinniśmy się trzymać
a jeśli nawet
gdyby szef pytał
jest jeszcze opcja
że przyszłaś za wcześnie


poniedziałek, 20 kwietnia 2020

* * *




okno które  mijałem
wbiło spojrzenie jak kolec
nie zrozumiałem
uciekłem
przed kolejną infekcją
gładkiej skóry


wróciłem
po dzikość oczu
które tam czekały
po oswojenie śmiałości
po samego siebie
którego wciąż się
uczę


nikt jeszcze
o piątej nad ranem
nie kpił tak
z moich lęków



czwartek, 9 kwietnia 2020

WĘDRUJĄCEMU





a więc kolejny szczyt
resztka kawy w butelce
rzucony na ziemię plecak
niebo na bliskość dotyku i doczekania

a więc serce i rozum
dwa gołąbki przysiadające
na ramionach tej samej skały
już zapomniały o odwiecznych kłótniach
gdy rozmawiasz sam ze sobą szanują ciszę
uśmiechają się porozumiewawczo
dzielisz na trzy ostatnią jagodziankę
pięć minut wcześniej
nierozważne serce obsunęło się po skale
rozum bez namysłu rzucił się z pomocą
niby śmieszne gdy rozum nie ma czasu na myślenie
ale dobrze że tak się czasem dzieje
powinniście częściej wyruszać na szlak

a więc postrzępiony horyzont
granica zaledwie pozorna
gdzieś daleko poza nim
dziewczynka przegląda album ze zdjęciami
zerka na kobietę smarującą masłem chleb
przy wielu fotografiach zatrzymuje się na dłużej
w gościnie książek nieśmiertelna kolekcja płyt
posłuchaj
posłuchaj uważnie
łóżko w kolorze czerwonym
twoja ulubiona piosenka

a więc
uczysz się horyzontu i obłoków
poznajesz na nowo znaczenia słów
które życie podkreśla wytłuszczonymi znakami

a więc jeśli już pytasz
jutro istnieje naprawdę
im dalej od domu tym bardziej dostrzegalne


___________________
M a ć k o w i, 9 kwietnia 2020




środa, 8 kwietnia 2020

* * *


jakże często
pragnąłeś gdzieś
uciec
i zostawić
to wszystko
za sobą
świecidełka
banały
zepsucie
tężejące przed burzą
jak obłok

dziś gdy grom
wystraszonych przegania
patrzysz z lękiem
na puste ulice
to co każe
ci wrócić
z zesłania
to tęsknota za ludźmi
za życiem


sobota, 4 kwietnia 2020

Podobni motylom



Oni tam teraz schowani przed światem
Trochę rozważni i trochę szaleni
W połowie młodzi w połowie dojrzali
Drżą w parabolach rozchwianych motyli
Niby odważni a przecież lękliwi
Podają sobie dorosłą nieśmiałość
Ciułają szczęście z chwil sypkich jak piasek
Bogaci w kruchość i ulotność chwili

Świadomi świata który właśnie tworzą
Liczą minuty a jakby nie liczą
Los zawierzają kurczącej się świecy
Pozaplatani oddechem i szeptem
W cichym poszumie odkrywanych skrzydeł
Przez sufit fruną wydarty obłokom
Pozostawiają wciąż niżej pod sobą
Czas chybotliwy oparty o bezkres

Oni tam teraz kołują nad ziemią
Zachłanni siebie
Chciwością śmiertelną