wtorek, 21 stycznia 2025

DWUDZIESTY PIERWSZY DZIEŃ STYCZNIA


spleciemy szorstkie dłonie

spleciemy siwe włosy

świątecznie się pokłonię

dam to co w sobie noszę


bo dzień to właśnie taki

na radość

na buziaki



poniedziałek, 13 stycznia 2025

Piedestały

 

próżnością

słowami

obietnicami

wznosimy piedestały


stając na palcach

cudzych i własnych

oszukujemy małość


my

wyrodne dzieci

matki ziemi

którym sieroctwo

nie grozi


wyzwoleni ze snów

o nieśmiertelności

powrócimy kiedyś

w jej objęcia




sobota, 11 stycznia 2025

* * *

 ciągle wierzę

bardzo bardzo bardzo

wierzę


zadrży klamka

drzwi otworzą się już

szerzej


zadrży serce

ono także się

uchyli


w takiej chwili

bardzo bardzo takiej

chwili



czwartek, 9 stycznia 2025

Pociąg zwany pożądaniem

 

zbyt długo zwlekałem

tamten tramwaj 

właśnie

odjechał


pozostał mi już tylko

opóźniony pociąg

zwany pożądaniem


na stacyjnej ławce

rozłożona siwowłosa gazeta

przewrócone szkło

resztki czegoś mocnego

krople czegoś słonego


pod nogami ptaki

cierpliwie dziobiące

okruchy tego

co jeszcze pozostało


na korze drzewa

zasklepienie ran

które tak naprawdę

bolą dopiero teraz


nad głową

to co zawsze

nic nowego

zniebieszczenie

które w chwilach głodu

podkradam aniołom


w głowie bzdury

nie warto o nich pisać





środa, 8 stycznia 2025

* * *

odwracam się
plecami do lustra
lustro plecami do mnie

uciekam
przed dokuczliwym spojrzeniem
i wyczuwalnym drżeniem
szklanych rąk

podążające za mną
wahadło zegara
odmierza czas
wymierza wieczność

zachłanne lustro
jest stare i stylowe
ścienny zegar mocno wiekowy
ja czuję się jeszcze starszy
zmęczony
ciągłymi ucieczkami

ale wracam
zawsze wracam
gdy przewraca się
trącany nadzieją
kieliszek

gdy rozlewają się wiersze




wtorek, 7 stycznia 2025

Ballada o pięknych ptakach


Chodź chłopaku, tak mówiłam, chodź chłopaku,

podaj rękę, rozwiń skrzydła, wzleć wraz ze mną,

połączymy się ze stadem pięknych ptaków,

zawiśniemy razem z nimi ponad ziemią.


Chodź dziewczyno, wykrzyknąłeś, chodź dziewczyno,

zawładniemy ziemią niebem i szaleństwem,

to dla ciebie moje skrzydła się rozwiną,

to przy tobie pragnę przeżyć loty pierwsze.


Fruń chłopaku, powtarzałam, fruń mój miły,

a ty śmiałeś się wołając, fruń dziewczyno,

starczy skrzydeł, starczy nieba, starczy siły,

żeby wzlecieć, żeby kochać, żeby płynąć.


A gdy już się, mój chłopaku, poderwiemy

w lot podniebny, w podróż piękną choć zawiłą,

z wyżyn świata pomachamy Matce Ziemi


za te skrzydła,

za te wzloty, 

za tę miłość.



sobota, 4 stycznia 2025

Z pogranicza jawy i snu

na szarej ścianie
bezsenność śnieżnobiała
ze smugą cienia

kur pieje po raz trzeci
zapomnij o światłach nocy
już ich nie dogonisz
poświata
rodząca się właśnie
pod kopułą nieba
dogoni ciebie

biegnij
biegnij po schodach
z pogranicza jawy i snu
tylko ostrożnie
jeśli tak bardzo
będziesz usiłowała
zgubić pantofelek
możesz się przewrócić

a zresztą
niech ci będzie
może warto 
poczekać na tego
który go przyniesie
w łóżku
z zabandażowaną nogą