sobota, 16 sierpnia 2025

A wtedy

 Przed wielkim wybuchem

Nie było jeszcze świata

Choć podświadomie przeczuwałaś

Formowanie się gwiazd

Poddanych prawom

Przyciągania materii

I nie trzeba miliardów lat

Ani siedmiu dni

Wystarczyła jedna noc


A potem

Byłaś już kobietą

Patrzyłaś na świat z wysoka

Na prawdy życiowe z daleka

Na niego przez bliskość oddechu

 

 A teraz

Dziękujesz za szczyty

Po których cię prowadził

Za czerwień wysrebrzoną księżycem

Za miękkość traw

Za wyrozumiałość obłoków

Za soczystość zieleni



czwartek, 7 sierpnia 2025

Nagość czytana pocałunkiem

 

zamykam cię w wierszu 
odkładam w pudełku po czekoladkach
balsamuję lawendą papeterii
pomiędzy nieśmiertelnym biletem
do nieistniejącego już kina
poczerniałym płatkiem róży
a bursztynowym sercem zdmuchniętym
z listopadowego drzewa
ocalonym od śmierci i zapomnienia

nie obiecuję że kiedyś
otworzę szufladę
żeby cię odnaleźć

za ileś tam lat
ktoś z innej już bajki
przeczyta pocałunkiem twoją nagość
pozna smak przebudzonych strof
napełni tobą ozdobną filiżankę
i  podniesie do ust 
nie bojąc się zachłyśnięcia
i perspektywy bezsenności


niedziela, 3 sierpnia 2025

PLAN B

 nie posadziłeś drzewa

nie zbudowałeś domu

nie syna spłodziłeś

tylko córkę

a przecież

czujesz się mężczyzną

bardziej prawdziwym

niż głoszą to wybujałe

ludzkie prawdy i mądrości

i bardziej szczęśliwym

niż wskazywałby na to

brak oczekiwań


cieszysz się

tym szczęściem

nie masz Planu C

tak naprawdę

w świecie wojen

i rozdrażnionej

przez człowieka natury

nikt go dzisiaj nie ma


sobota, 2 sierpnia 2025

Życie po życiu

 dzień się zsunął po ścianie

oparł o brzeg lustra

a ta ściana

ta ściana

taka dzisiaj pusta

zapukał w szybę okna

przywitał się z jutrem

a to jutro

to jutro

takie jakieś smutne


to nie to o czym myślisz

to nie ruch firanek

nie klamka naciskana

nie cień zabłąkany

tylko rysy na ścianie

po martwym muralu

zdrapywanym palcami

aż po krwawe rany


odkryłaś dziś na nowo

że życie istnieje

że mimo końca świata

ziemia wciąż się kręci


właśnie deszcz przestał płakać

ty też już odpocznij

od zsuwania się kroplą

po szybie pamięci



niedziela, 27 lipca 2025

Otulina

zapamiętałem co mówiłaś

prawdziwa miłość nie istnieje


wybacz przekorę buntownika

ja tylko tak na przekór

pod prąd niewygodnym prawdom


gdyby nie twoja niewiara

przegapiłbym to niewielkie coś

co wtuliło się bezbronne i ciche

jak mała sierotka

jak mysz pod miotłą

jak sen o piątej nad ranem

w otulinie beztroskiej nieświadomości


twoje zagubione spojrzenie

bezgłośnie mówiło ach głupia jestem

sama nie wiem co mówię

uciekało przed słowami w bok

nie potrafiłaś dogonić

a mnie się udało


głos zwątpienia nie jest w stanie

mierzyć się z dzwonami

ale przecież są jeszcze dzwoneczki

ich ckliwe i uwodzące westchnienia

naiwnemu straceńcowi to wystarcza


wystarcza



sobota, 19 lipca 2025

Uczyłaś mnie słów

 pójdźmy alejką

właśnie tą

siądźmy na ławce

właśnie na tej

dobrze się domyślasz


zaczekaj aż zanucę

bo zanucę

to samo co wtedy

tańczyć nie musimy

wytańczyliśmy już wszystko

w s z y s t k o

to słowo powinnaś znać


to ty

uczyłaś mnie ogrodów

ich tańca i muzyki

kropli deszczu na twarzy

kropli słów

w nienasyconych wierszach

dostępu do pojęć takich jak

wszystko nic

dzień noc

zawsze nigdy


uczyłaś mnie słów

ja uczyłem cię

dotyku




niedziela, 13 lipca 2025

* * *

 ta noc nienocna jakaś

potyka się co krok

zwalnia na zakrętach

wgniata ślady stóp

w gładkość poduszki obok

uczy pokory rozkrzyczane milczenie

upycha w skorupę ślimaczący się dotyk


słowa szumią zapachem 

rozpychają się

przeciągają

przekręcają na drugi bok

w nienapisanym jeszcze wierszu

bez ambicji i bez pytań

ile zdoła pomieścić 

niezapisana kartka

która tylko z przekory

litując się nade mną

mami obietnicami


obiecaj

że jeszcze coś obiecasz

ja obiecam

że nie będę już

nic obiecywał