sobota, 30 grudnia 2023

Tak niewiele dla tak wielu

wyszło jak wyszło

tak widać musiało

a przecież nie tak

nie znamy się

numer wybrałem losowo


bardzo

bardzo chciałem

do kogoś zadzwonić

zagubiłem się

podsłuchując rozmowę świata

z samotnością jednostki

a teraz ta samotność

chichocze

że dałem się głupio podejść


chciałem naprawdę niewiele

postawić nogę na trwałym lądzie

opuścić wyspę

na której mogłem co najwyżej

z traw i trzcin zbudować szałas

z widokiem na ocean


zapisuję palcem na piasku

światów jest wiele

tyle samo co ludzi

samotności niewiele mniej

ocean tylko dla wybranych




LISTY

 


jak zimne noce i rozgrzane ciała

jak bezrozumne oczy dziecka

i nazbyt rozumne zmarszczki

starej kobiety

jak wyciągnięta ręka niepomna tego

że nie ma już czego chwytać

jak wyciszone kroki których stukot

powraca wyludnioną ulicą


jak zapach z czasów

gdy potrafił być jeszcze zapachem

jak wspomnienie miasta

liżącego psim językiem świeże rany


o tak

są takie listy

jak opiekuńczy dotyk papieru

jak atramentowa noc

która sama w sobie

jest dotykiem



czwartek, 28 grudnia 2023

Kolce i skrzydła

lęk z którym przyszedłem

ma kolce róży

i kolor morza

nasączonego chmurami


niepewność którą mnie powitałaś

ma twarz niewyspaną

oczy wciąż piękne

jasnobłękitne


mój lęk i twoja niepewność

to skazane na siebie

wieloznaczne znaki zapytania

zaplecione w kształt

serca


poruszyło się

poderwało

zatrzepotało



środa, 20 grudnia 2023

ALINIE [R.I.P]

 wiedziała że daleko

tak bardzo daleko

wiedziała też że blisko

że bliżej się nie da


gdy  przyszło żyć bez skrzydeł

unosił ją uśmiech

jak ptaka

z każdą chwilą

coraz bliżej nieba



Aria bez kurantów

 

czy naprawdę wyznałem ci miłość

ty nie wiesz

ja nie wiem

naciśnięta klamka

też wstrzymała oddech


to tylko aria

wyśpiewana w chwili uniesień

po trzecim kieliszku i drugiej kawie

po czwartym spojrzeniu

piątym przyspieszonym oddechu

setnej próbie otworzenia przed tobą

drzwi okien

zapewne też ścian i sufitu


czy naprawdę wyznałem ci miłość

pytasz

a ja wciąż z ręką na klamce


ty wiesz

ja wiem 

my jeszcze nie do końca



niedziela, 17 grudnia 2023

* * * (haiku)

 wpół do świtania

wypada wreszcie zasnąć

noc też zmęczona



piątek, 15 grudnia 2023

Na szlaku

 jeżyki kołują stadem

nie przejmują się

że nie ma w powietrzu komarów

mysim piskiem śpiewają

fragment Zemsty Nietoperza


im bardziej stary i ciężki

tym częściej podrywam się wraz z nimi

dziwne te moje loty

bo zawsze spostrzegam

że kołuję sam


to też już  tylko

lot trzmiela nad Popradem

wzdłuż pętli wyznaczanej szlakiem

zamiast skrzydeł plecak

zamiast gniazda zielone zbocze

z widokiem na życie i czas miniony

na to co za mną co pode mną

i co przede mną 

okryte nieprzenikniona mgłą 


nie ma komarów

nie ma ludzi

a jeśli nawet jacyś tu bładzą

to odpuszczają sobie

pokusę dominacji nad światem

a świat dominację nade mną

zawieszając na chwile litościwie

prawo ciążenia



środa, 13 grudnia 2023

NIE PONAGLAJ


 jeśli zechcę

przystanę

z rękami w kieszeni

z horyzontem

przerzuconym przez plecy

łapiąc oddech

nie znając drogi


jeśli zechcę

zawrócę

nie pytaj

nie ponaglaj

nie każ mi być mądrym


i nie bądź jak czas

który stale

trąca mnie w ramię

nie znosząc

bezruchu


NA POCHYŁEJ GRANI


 


Pył słoneczny popieli wierchy i doliny,

ciebie też, stojącego na pochyłej grani.

Gdy spoglądasz na skalne, dymiące kominy,

niebo lustrem się zdaje, zaciągniętym mgłami.


Rozstępują się wierchy korozją  rzeźbione,

rdzawy błękit Popradu dalszy szlak wytycza,

w powrotną o tej porze kieruje już stronę,

delikatnie ją wspiera nieśmiałość księżyca.


Mgła wpisane w pejzaże zawiesza się w kroplach.

Zerkasz na  jasne smugi po przelotach orlich,

po które się tu wspiąłeś po kamiennych stopniach,


Wspominasz to, co kiedyś ktoś ci już przytoczył:

 - człowiek górom podobny, hardy, lecz pokorny,

patrząc w oczy natury, patrzy w swoje oczy.


wtorek, 12 grudnia 2023

Poprad

 kamienie milczą

kamienie mówią

kamienie pamiętają


rzeczny nurt rodzi kamień

kamień rodzi człowieka

ptaka który na nim przysiada

potrafi czekać

w miękkości serca

do której nie przyznaje się

nikomu


rzeczne kamienie 

manuskrypty z zapisem dziejów

wczorajszej młodości

dzisiejszej modlitwy

górującej nad światem skały


gdybyś tu bywał częściej 

w lipcowe dni

sierpniowe noce

miałbyś na własność 

kamień przyodziany pianą

mógłbyś mu zaufać

porozmawiać poradzić się 

zwierzyć z tego

z czego nigdy

nie zwierzysz się człowiekowi


strącić kamień z serca

ożywić serce z kamienia



sobota, 9 grudnia 2023

* * *

 gdy moje sny

w poszumie

czarnych skrzydeł 

uniosą cię

w stronę księżyca

nie bój się


nie spadniesz

co najwyżej

głębiej w nie

zapadniesz


środa, 6 grudnia 2023

* * *

 hej Mikołaju

nóżka z gazu

mam dobry lek

na nos zmarznięty


spróbuj

rozgrzeje cię od razu

łyknij

i nie bądź taki święty



poniedziałek, 4 grudnia 2023

LIMERYK W TEMACIE LITERY

 Literacie z miasteczka Piaseczno,

zjadasz r jakbyś jadł ptasie mleczko.

To niewielka literka,

konfuzja też niewielka,

jemy ją razem z Tobą przez grzeczność.


NOC ŚPIEWA PSALMY (ekfraza)


noc śpiewa psalmy

potem gasi światło

czerwoną suknią

nakrywa nocną lampkę

na pięciolinii

zawiesza zdjętą bieliznę

uruchamia przedpotopową

szpulę z bajkami

znowu jesteś księżniczką

dobro zwycięża zło

pianie kura wyznacza granicę

poza którą żyje się

długo i szczęśliwie


nie interesują cię granice

nie interesuje cię wieczność

bardziej tu i teraz

choćby ten krótki żywot

podświetlonej czerwieni

nie potrafisz pięknie śpiewać

odpłacasz nieudolną mruczanką

noc się nie gniewa

okazuje to czułym muśnięciem

motylich powiek


noc śpiewa psalmy

stajesz na ich brzegu

zanurzasz się

odpływasz



sobota, 2 grudnia 2023

Homo Politicus

 Tobie, co nosisz imię HOMO,

zniewolonemu rządzą władzy

życzę wielkiego lustra w domu,

być nie zapomniał własnej twarzy.


By dążąc do złudnego celu ,

w walce o miejsce na cokole,

pamiętał, żeś  jest jednym z wielu,

wcale nie lepszym niż ci w dole.



piątek, 1 grudnia 2023

Siwowłosa

 nie masz żalu do mlecznej drogi

nie potępiasz jej za wstrzemięźliwość

iskierki nazbyt często i wbrew sobie

zaczynają świecić innym blaskiem

bo gwiazda jak ostatnio zwykłaś mówić

to też człowiek


perseidy nie zamierzają nic obiecywać

wchodzisz w nieprzewidywalność

bez obietnic

przytulasz się do brzozy 

bo jej serce jest bliżej

a ona

siwowłosa mateńka

nasłuchująca odgłosów siekier

i elektrycznej piły

odwzajemnia przytulanie kroplą żywicy

serdecznością zmarszczek


dziś bardziej

potrzebuje ciebie

niż ty jej



Jakoś tak...

 

posadziłem dom

zbudowałem syna

spłodziłem drzewo

     czy jakoś tak…


budzę się co rano z przekonaniem że przyszłość

była wczoraj a przeszłość właśnie puka do drzwi

potem zaczynam bać się samego siebie


co to się robi z ludzką głową

nie pamiętam co jadłem na śniadanie

i czy byłem w aptece po proszki na pamięć

które zapisał mi lekarz

ale wciąż dobrze pamiętam jak rodziłaś się

z mojego żebra na parkowej ławce

pod kasztanem dobrego i złego


spłodziłem dom

zbudowałem syna

     raczej też nie

     nieważne


jesień nie stara się być taktowna

pyta kto gubi liście ja czy ten kasztan

liście nie pytają o nic wystarcza im

że mają u mnie własny archipelag

a na nim wyspę starych kalendarzy

porośniętą przez niespełnione wróżby

i cytaty z nieśmiertelnych wierszy


zbudowałem dom

posadziłem drzewo

spłodziłem syna

     tak

     właśnie tak


podpieram pamięć szybkimi strofami

zasadzam ulotność chwili

buduję zdania płodzę wiersz

przeczytam go sikorce gdy zjawi się na parapecie 

wiedziona podobnym do mojego 

instynktem przetrwania



LICENTIA POETICA

 zachłanność jednostki zderza się

ze skompresowaną  zachłannością ulicy

mijam nieznane mi oczy

w poczuciu bezkarności wchodzę w ich wersy

z rutyną maniakalnego bibliofila

trącam stopą pogubione przecinki i litery

bo nurt wartki a zapis gęsty

i czytam

czytam


w chorobliwym amoku brnę w wolność literówek

w resztki księżycowego pyłu

w metaforyczne pokusy i pragnienia

w poetycką klepsydrę wspomaganą wbrew logice

sekundnikiem i kurantem w tonacji e-moll

i czytam

czytam


niezbyt czytelny w nich początek

za to wyraźna i rutynowa wizja zakończenia

wstęp kilka rozdziałów posłowie

szablonowy spis treści

podziękowanie dla sponsora


czytam

także moje własne spojrzenie

prowokujące inwersjami w witrynie wystawy

w które zajrzałem tylko przelotnie

nie szukając w nich ani pytań ani odpowiedzi


no dobrze

wypada tu wspomnieć jeszcze o tamtych oczach

za którymi bezwiednie zawróciłem

i wciąż podążam prowadzony instynktem grzechu

zanim umkną bezpowrotnie w popłochu